Jakiś czas temu informowaliśmy Państwa o tym, iż w projekcie badań nad wybiórczością siedliskową kań rudych Milvus milvus, prowadzonym przez naukowców z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu wykorzystywane są dataloggery naszej firmy. W tym roku wyposażono w nie 21 młodych kań rudych, które na zimowiska skierowały się w stronę Półwyspu Iberyjskiego. Wybraliśmy się więc do Hiszpanii żeby sprawdzić, czy uda się odnaleźć ptaka z naszym dataloggerem.
Tygodniowa wyprawa odbyła się w towarzystwie naukowców zajmujących się badaniem wielkopolskiej populacji kań rudych. Ich celem było poznanie biotopów, z których ptaki te najchętniej korzystają na zimowiskach. Na podstawie danych zebranych dzięki naszym dataloggerom możliwe było wskazanie miejsc, w których kanie przebywały przez dłuższy okres. Podczas pobytu udało się odwiedzić kilka z nich. Kolejnym ważnym z naukowego punktu widzenia aspektem było zdefiniowanie ewentualnych zagrożeń. Dwa nadajniki przestały nadawać już w listopadzie i niewiele wskazywało na techniczne przyczyny takiego stanu rzeczy. Niestety niewiele nowego wniosła nasza wizyta w miejscach ostatnich odczytów przesłanych przez dataloggery. W tym wypadku potwierdziła się znana juz zasada, że tylko szybka reakcja może pomóc poznać przyczyny zaniku przesyłu danych. My niestety na miejscu pojawiliśmy się zbyt późno, aby w jednoznaczny sposób wyjaśnić przyczynę zaniku spływania danych z dataloggera. Wszystkie te wizyty były dla naukowców bardzo cenne i po przeanalizowaniu zebranych danych możliwe będzie wskazanie preferowanych przez ptaki biotopów i przedsięwzięcie niezbędnych dla zachowania gatunku działań ochronnych.
Nas interesowało szczególnie praktyczne sprawdzenie możliwości odnalezienia wyposażonego w datalogger osobnika. Wybór padł na młodą kanię, która od dłuższego czasu przebywała w centralnej części kraju. Jej datalogger skonfigurowany był w taki sposób, aby zbierać koordynaty co 2 godziny oraz dostarczać je w formie smsa zawierającego 5 takich zestawów danych. W praktyce więc dane spływały co 10 godzin, co przy stosunkowo krótkim zimowym dniu oznaczało jeden raz dziennie. W celu zwiększenia prawdopodobieństwa spotkania, należało odpowiednio wcześnie dopasować konfigurację. Pod uwagę należało przy tym wziąć również tę możliwość, że ptak mógł zalecieć w miejsce pozbawione zasięgu sieci komórkowej, co uniemożliwiłoby przesłanie nowych parametrów. Innym ważnym w takiej sytuacji aspektem jest pogoda, zbyt szybkie bowiem przestawienie urządzenia na częste pobieranie i przesyłanie danych przy złych warunkach atmosferycznych mogłoby oznaczać wyładowanie akumulatora i przerwę w nadawaniu w kluczowym momencie. Tym jednak problemem nie musieliśmy zaprzątać sobie naszej uwagi - datalogger wskazywał pełne naładowanie akumulatorów, a przez cały okres naszej wizyty w Hiszpanii towarzyszyło nam słońce. Mając więc oba te aspekty na uwadze, dwa dni wcześniej zmieniona została częstotliwość zarówno rejestrowania danych oraz ich przesyłania. Operacja przebiegła bezproblemowo i dwa dni przed naszym spotkaniem datalogger rejestrował dane co godzinę, przesyłając 1 zestaw danych w smsie co oznaczało, że co godzinę otrzymywaliśmy bieżącą lokalizację kanii. Jak się okazało, ptak przebywał na obrzeżach Parku Narodowego Monfrague. Udaliśmy się w tamtym kierunku i wieczorem dotarliśmy do miejscowości Torrejon, oddalonej zaledwie o 13 km od miejsca noclegu naszej kani.
Ranek następnego dnia rozpoczęliśmy jeszcze przed świtem szybkim śniadaniem oraz kolejną zmianą ustawień dataloggera. Tym razem ustawiliśmy go na pełną moc, czyli rejestrację i przesyłanie danych co 15 minut. Tuż po wschodzie słońca, po skończonym śniadaniu, nowa konfiguracja została przyjęta przez urządzenie (dataloggery "Aquila" wysyłają informację zwrotną potwierdzającą zmianę konfiguracji), mogliśmy więc spakować nasze rzeczy i wyruszyć w drogę, by po 20 minutach znaleźć się w pobliżu naszej kani. Noclegowiskiem okazały się niewielkie pagórki porośnięte z rzadka rosnącymi dębami. Teren ten wykorzystywany jest przez okoliczną ludność jako pastwiska dla stad owiec. Stwarza to możliwości przetrwania dla ptaków szponiastych, padłe bowiem zwierzęta zostawia się na miejscu oferując dostateczną dla nich ilość pożywienia. Dla nas jedyną trudność stanowił fakt, że wzgórza te poprzecinane były wysokimi ogrodzeniami, utrudniając dotarcie na miejsce noclegu naszego ptaka. Na szczęście udało się znaleźć bramę wjazdową i z duszą na ramieniu postanowiliśmy zaryzykować. Na dwieście metrów przed punktem docelowym dojechaliśmy do zabudowań. Ich właścicielem okazał się Pan Miguel, który ku naszemu zdziwieniu świetnie władał językiem angielskim. Po krótkiej rozmowie zezwolił nam on na dalsze poszukiwania. Kolejną godzinę więc spędziliśmy szukając i wypatrując ze wzniesienia naszej kani, sprawdzając jednocześnie na bieżąco kolejne odczyty. Oczekiwaliśmy, że przy tej słonecznej pogodzie nawet spłoszony ptak wzbije się w górę, jak na świetnego szybownika przystało. Czas płynął, a kolejne dane wskazywały na przelot ptaka tuż przed naszymi oczami. Powoli zaczęliśmy wątpić w dokładność wskazań dataloggera, niemożliwym bowiem wydawał się fakt braku kontaktu wzrokowego z oddalonym o czasem 150 metrów ptakiem. Trudno też było oczekiwać, żeby kania ruda niczym krogulec przelatywała nisko między drzewami. Okazało się jednak, że właśnie tak ptak się zachowywał, bowiem dopiero po godzinie i 15 minutach wreszcie wzbił się ponad drzewostan, umożliwiając wykonanie dokumentacyjnych zdjęć i potwierdzając prawidłowość wskazań urządzenia.
Zadowoleni ze spotkania pożegnaliśmy Pana Miguela (dziękujemy!) i dalszą część dnia spędziliśmy w przepięknych wąwozach Parku Narodowego Monfrague, z otwartymi ustami podziwiając malownicze tereny i setki krążących nad głowami sępów.